Ostatni dzień pobytu postanowiliśmy przeznaczyć na luźne zwiedzanie Catanii i robienie zakupów.
Zwiedziliśmy zamek i mieszczące się w nim muzeum (wstęp darmowy), pokręciliśmy się po targowisku. Tutejsze targowiska cieszą oczy i podniebienie – duży wybór wszelkich owoców, warzyw, serów, mięsa, ryb i owoców morza, orzechy, przyprawy. Zwłaszcza przyprawy cieszyły – jak tu nie zabrać ze sobą do domu gałązek suszonego oregano które tak oszałamiająco pachną?
Powłóczyliśmy się tak ogólnie po mieście, sporo pospacerowaliśmy wzdłuż i wszerz. A z każdego miejsca piękny widok na Etnę. Sama Catania nieszczególnie mi się podobała. Duże i ruchliwe miasto, pozbawione jakiegoś specyficznego klimatu i uroku. W porównaniu do innych sycylijskich miast wypadła bardzo słabo. Ale stanowi dobrą bazę wypadową do innych okolicznych miejsc.
Mieliśmy problem ze zjedzeniem późnego obiadu wieczorem, jeszcze przed wyjazdem. Większość restauracji była jeszcze nieczynna, otwierane były późniejszą porą. Ostatecznie wylądowaliśmy w knajpce rodzaju kebabowni jedząc wyjątkowo nietanie azjatyckie jedzenie