Rzym jest zdecydowanie zbyt dużym i ciekawym miastem żeby zwiedzać je w przelocie, ale trudno było nie skorzystać z okazji żeby chociaż zrobić mały sprint po okolicy i wypić małe cappucinko w przelocie. Mieliśmy w końcu pół dnia do następnego samolotu...
Odwiedziliśmy słynne Koloseum i kilka innych znajdujących się w pobliżu zabytków. Byłam zdziwiona że w czasie świąt nie było czuć na ulicach świątecznej atmosfery, żadnych niemalże dekoracji, niczego. Jakby normalny zwykły dzień. W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do świątecznych motywów atakujących z każdej możliwej strony.
Nieco się zagapiliśmy i jak się okazało cudem na ostatnią chwilę zdążyliśmy na samolot. Tak nam się dobrze spacerowało po Rzymie że nie obliczyliśmy dobrze godz. odjazdu metra i pociągu. Wpadliśmy na lotnisko w ostatniej chwili zdyszani. Niezły początek wyprawy.