Geoblog.pl    Dolodosia    Podróże    SYCYLIA 2009/10 - Słońce, pomarańcze i archeologia na święta    Palermo
Zwiń mapę
2009
25
gru

Palermo

 
Włochy
Włochy, Palermo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1542 km
 
Palermo
Spacery po mieście, port, morze
***

Obudziła nas piękna pogoda. Mieliśmy cały dzień na spokojne zwiedzanie miasta. Zjedliśmy śniadanie na tarasie, wśród palm i kwiatów z pięknym widokiem na wzgórze Monte Pellegrino.

Cały dzień przeznaczyliśmy na włóczęgę po mieście i oglądanie co słynne Palermo ma do zaoferowania. Jako że nie mieliśmy z góry wyznaczonego planu zwiedzania, w miarę na bieżąco planowaliśmy co będziemy robić danego dnia. Tego dnia postanowiliśmy się wybrać do Monreale. Nasz plan legł jednak w gruzach gdy okazało się, że dziś autobusy jeżdżą tylko do godz. 13, o czym udało nam się dowiedzieć rozmawiając jakimś cudem z panami z kiosku z biletami, którzy mówili tylko po włosku. Jak się później okazało bardzo wyraźnie w praktyce, każdego dnia – jak wszyscy Sycylijczycy. Tak więc dojechać do Monreale jeszcze by nam się udało może, ale już wrócić – niekoniecznie. Postanowiliśmy więc to przełożyć na dzień następny – autobusy miały już podobno jeździć normalnie.

Ulice miasta były puste, tylko nieliczni przechodnie przechadzali się po ulicach. Bardziej niż w Rzymie dostrzec można było jakieś świąteczne dekoracje. Mimo wszystko - i tak nie czułam świąt. Głównie w momentach gdy pojawiały się problemy z autobusem przypominałam sobie, że mamy przecież Święta Bożego Narodzenia...

Palermo okazało się bardzo ciekawym miastem, włócząc się jego ulicami co róż można było natrafić na coś interesującego. Już na samym początku mile zaskoczył nas park, który był jak widać z założenia zwykłym miejskim parkiem, z tym że przypominał palmiarnię. Bardzo ładny, zadbany, z mnóstwem pięknych i urozmaiconych roślin. Palmy, palmy, i jeszcze raz palmy, między nimi opuncje, agawy, krzewy pełne kolorowych kwiatów, drzewka pomarańczowe i mandarynkowe, wysokopienne sosny. Pomiędzy nimi ławki i gdzieniegdzie jakaś rzeźba czy fontanna. Bardzo mile można odpocząć w takim parku. Mieliśmy niezły ubaw gdy podchodząc do drzewka mandarynkowego (no jak tu się oprzeć?) została mi w ręce mandarynka której dotknęłam. Nikt mi nie chciał wierzyć że jej nie zerwałam. A ona była po prostu tak dojrzała że sama odeszła od gałązki. No ale skoro już odeszła, to żal było ją zmarnować i wraz z kilkoma innymi które leżały pod drzewkiem znalazła bezpieczne schronienie w moim plecaku. Jak się później okazało, mandarynki jedynie wyglądały ładnie – w smaku były okropne, kwaśne tak że trudno je było przełknąć. No ale musieliśmy to sprawdzić.

Bardzo spodobała nam się katedra, która znajdowała się niedaleko naszego hostelu. Monumentalna, zbudowana z jasnego, beżowego piaskowca, misternie zdobiona, duża dbałość o detale, rzeźby na murze otaczającym katedrę. Piękna. Jak się później okazało – typowa, jedna z pięknych. Sycylijska architektura zachwyca na każdym kroku. Przy bramach tej właśnie katedry mieliśmy spotkanie z panami z telewizji, którzy zaatakowali mnie kamerą, wcisnęli mikrofon i próbowali zmusić do mówienia po włosku, nie przyjmując odmowy. Bardzo zabawna sytuacja.

W drodze do portu napotkaliśmy kolejny piękny park i nie mogliśmy się oprzeć pokusie żeby sobie tam nie zrobić małej sjesty. Jak się okazało, nie wszystkie sklepy były dziś zamknięte i udało nam się kupić winko na kolację i ser. Kupiliśmy sobie też od pana sprzedającego w samochodzie pyszne, świeże pieczywo które przegryzaliśmy chodząc po mieście. Posiedzieliśmy sobie nad brzegiem morza, dopisała nam piękna pogoda, świeciło słonce, niebo było błękitne. Spacerowaliśmy wąskimi uliczkami, chłonęliśmy klimat miasta. Ludzi na ulicach było mało, czuć było spokój. Wstąpiliśmy sobie do kawiarni na cappuccino (co się stało potem naszym codziennym rytuałem). Wieczorem ponownie zrobiliśmy sobie na kolację spaghetti i wypiliśmy wino. Naszym wieczornym rytuałem stało się również granie w karty.

Już na pierwszy rzut oka widać było, że Palermo jest miastem kosmopolitycznym. Mieszanina ludzi z wszystkich stron świata, różne kolory skóry, różne języki i stroje. Można było dostrzec sporą populacje Hindusów, zwłaszcza widywaliśmy ich w okolicach naszego hostelu. Zbierali się grupkami na ulicach, rozmawiali. Poubierani byli w swoje tradycyjne stroje, kobiety nosiły sari. Sporo też było sklepów z odzieżą hinduską. Przez cały nasz pobyt na Sycylii dawało się odczuć tą wielokulturowość wyspy. Samych Włochów było tam chyba najmniej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Dolodosia
Daria Chołodowska
zwiedziła 1% świata (2 państwa)
Zasoby: 20 wpisów20 4 komentarze4 129 zdjęć129 0 plików multimedialnych0